Rodzice z dwójką małych dzieci trafili do szpitala z objawami zatrucia dymem po tym, jak w ich mieszkaniu w Puławach (woj. lubelskie) wybuchł pożar. Strażacy musieli ewakuować z bloku cztery osoby. Lokal spłonął doszczętnie, a ogień nie rozprzestrzenił się na inne mieszkania. Zdjęcia z nocnej akcji strażaków przesłał na Kontakt 24 @Krzysiek.
Jak powiedział nam mł. bryg. Krzysztof Morawski, rzecznik straży pożarnej w Puławach, zgłoszenie o pożarze w bloku przy ulicy Sienkiewicza 11a wpłynęło do dyżurnego w środę o godzinie 22:30.
Do szpitala trafiła cała rodzina - 23-letni rodzice oraz ich roczne i 6-letnie dziecko. Wszyscy mieli objawy zatrucia dymem. "Strażacy musieli ewakuować trzech sąsiadów przez okno przy użyciu drabiny. Jedną osobę wyprowadzono przez klatkę" - powiedział nam strażak.
Pożar od świeczki
Jak dodał mł. bryg. Morawski, mieszkanie spłonęło doszczętnie, a sąsiadujące z nim lokale zostały zalane przez wodę. Okazało się, że w mieszkaniu, w którym wybuch pożar, był odcięty prąd, więc lokatorzy oświetlali je świeczkami i to od jednej z nich ogień przedostał się na elementy wyposażenia mieszkania.
"Rodzina o własnych siłach zdołała wyjść z mieszkania. Strażacy pomogli im dojść do karetki" - relacjonował strażak. Jak dodał, miasto zapewniło sąsiadom lokale zastępcze, jednak nikt nie skorzystał z tej możliwości. Strażacy zakończyli działania o godzinie 1:18.
Autor: aolsz/aw