"Były iskry i płomienie"; "panika, bo nic nie było widać" - mówił Zbigniew Konarzewski, jeden z pasażerów pociągu warszawskiego metra, w którym w niedzielę wybuchł pożar. Świadek przyznał, że mimo dość szybkiego ugaszenia ognia, jadący metrem mieli problem z oddychaniem. "Sam lekko się przytrułem dymem" - powiedział w TVN24.
Zbigniew Konarzewski, świadek wydarzeń, które rozegrały się w niedzielę w warszawskim metrze, widział płomienie i iskry. "Były gaszone przez kolegę, który miał gaśnicę" - opowiadał w TVN24. Według niego, gaszenie przebiegało skutecznie, bo wystarczyła jedna gaśnica, jednak nie obyło się bez problemów. "Gaśnice w tych nowych pociągach znajdują się pod siedzeniami", co skutecznie utrudniało ich wydobycie.
Największym problemem pasażerów było silne zadymienie w wagonach. "Wszyscy zaczęli biegać" - relacjonował przebieg wydarzeń i tłumaczył, że panika była spowodowana przede wszystkim tym, że "ludzie nie widzieli co się dzieje, czy za chmurą dymu jest czyste powietrze".
On sam "lekko się przytruł", ponieważ został z pasażerami, którzy nie chcieli przejść do niezadymionej części pociągu. "Był siwy, gęsty i drażniący dym" - opisywał. Dodał, że miał założoną na twarz koszulę.
Konarzewski zaznaczył także, że zanim doszło do zapłonu, sytuacja w pociągu była niepokojąca - zaraz za stacją Metro Centrum miało dojść do "serii zwarć". W pewnym momencie pociąg stanął, a motorniczy powiedział, że będzie chwila przerwy. "Były trzy 'łupnięcia'. Odczułem że wagonik podskoczył. Nastała ciemność. Zadymiło cały wagon" - relacjonował.
Według niego, to w tym momencie zaczęła się panika. "Wcześniej ludzie byli spokojni" - relacjonował.
Zatrucia i ewakuacja
Do pożaru w pociągu warszawskiego metra doszło w niedzielę po południu między stacjami Centrum a Politechnika. Według relacji świadków oprócz dymu było też widać iskry. Skład przejechał na stację Politechnika, gdzie ewakuowano ok. 150 pasażerów. W wyniku zdarzenia 9 osób, w tym 3 policjantów trafiło do szpitala wskutek zatrucia dymem. Czytaj więcej na tvnwarszawa.pl Po pożarze poza uszkodzonym pociągiem wycofano z użytkowania też pozostałe pięć składów Inspiro do czasu ponownego sprawdzenia ich pod kątem bezpieczeństwa przez dostawcę - firmę Siemens. Rzeczniczka Siemensa tłumaczyła jednak, że w składzie - zdaniem producenta - nie doszło do pożaru. "Nastąpiła usterka, która spowodowała zadymienie wewnątrz i na zewnątrz pojazdu" - podkreśliła Kinga Jabłonowska. Metro powołało również specjalną komisję, która zbada sprawę niedzielnego zdarzenia. Czytaj więcej na tvn24.pl
Autor: ap/aw