Mieszkaniec wsi Ochle w Wielkopolsce przygarnął bociana, którego znalazł pod słupem. - Był w takim stanie, że nikt nie wierzył, że przeżyje. Postanowiłem się nim zaopiekować - wyznał pan Zbyszek. Dzięki niemu i jego rodzinie, a także pomocy weterynarza bocian Szymek - tak został nazwany przez córkę pana Zbyszka - dochodzi już do siebie.
Pan Zbyszek podejrzewa, że bocian mógł wypaść z gniazda podczas wichury. - Dowiedziałem się od sąsiadów w poniedziałek, że pod słupem leży bocian. Mógł tam być nawet dwa dni. Nikt nie wiedział jak mu pomóc i nikt nie wierzył, że przeżyje. Postanowiłem się nim zaopiekować - powiedział nam pan Zbyszek.
Butelka córki i solidne menu
W opiece nad bocianem pomógł znajomy weterynarz. - Zadzwoniłem do niego. Udzielił mi wskazówek jak opiekować się bocianem oraz jak, i czym go karmić - wytłumaczył mężczyzna.
Menu Szymka jest urozmaicone. Pan Zbyszek dba o to, żeby bocian szybko nabrał sił. - Jako pierwszy posiłek zjadł piersi drobiowe i pił wodę z butelki mojej córki. Dzisiaj kupiłem mu kurzą wątróbkę. Ma przygotowane ślimaki i ryby. Prawdopodobnie będzie trzeba też upolować mu polną mysz - dodał mężczyzna.
Jest u mnie już trzeci dzień. Sam wstaje, macha skrzydłami. Moja córka nawet dała mu imię - Szymek Pan Zbyszek, opiekun bociana
Staje na nogi, macha skrzydłami
Opiekun zapewnia, że bocian czuje się coraz lepiej. - Jest u mnie już trzeci dzień. Sam wstaje, macha skrzydłami. Moja córka nawet dała mu imię: Szymek - mówił w czwartkowej rozmowie z redakcją Kontaktu 24 pan Zbyszek.
I dodał, że bocian zostanie u niego tak długo jak będzie trzeba. - On sobie już bardzo dobrze radzi. Będzie u mnie, aż zdobędzie wystarczająco dużo siły, aby sam odlecieć z domu - wyznał.
Autor: mz//tka