Dwie z czterech barek, które porwał wczoraj rwący nurt Wisły, nadal dryfują. Łodzie napierają na zaporę Dąbie w Krakowie. Wczoraj z tego powodu wstrzymano ruch nad stopniem wodnym. Dziś zagrożenia już nie ma, ale łodzi wciąż nie można usunąć. Przyczyną jest wysoki stan wody w Wiśle.
Zdjęcia w serwisie Kontaktu umieścił Reporter 24, ruczaj.
Wezbrany nurt Wisły zerwał w środę cztery barki. Dryfujące jednostki uderzyły w zaporę. Przez kilka godzin wstrzymany był ruch nad stopniem wodnym. Stworzyły się korki.
Ruch na zaporze na krakowskim Dąbiu został potem przywrócony, jednak dwie barki do przewozu piasku zaklinowały się i nadal blokują śluzy na stopniu wodnym. Jedna z nich jest częściowo zatopiona. Nie zagrażają jednak bezpieczeństwu przeprawy.
Barki nie będą na razie usuwane
Joanna Sieradzka - rzeczniczka prasowa wojewody małopolskiego - poinformowała, że akcja usuwania barek została wstrzymana. "Sprawę przejął gospodarz obiektu – Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie. Eksperci uznali, że barki nie stanowią w tym momencie zagrożenia, natomiast ich usunięcie jest obecnie niemożliwe z powodu wysokiego poziomu wody w Wiśle" - wyjaśniła Sieradzka.
Utrudnienia na Odrze
Rwący nurt Odry spowodował zagrożenie także w Kędzierzynie-Koźlu na Opolszczyźnie. Przepływająca pod Mostem Długosza barka utknęła między jego filarami.
Jak poinformował nas Artur Sielski z policji w Kędzierzynie-Koźlu, trwa rozładowywanie barki, która przypłynęła z okolic pobliskich Dziergowic. Przedstawiciele Zarządu Regionalnego Gospodarki Wodnej sprawdzają, jak do tego doszło.
Kiedy tylko łódź zostanie opróżniona, inna barka odciągnie ją na bezpieczną odległość. Informację o zagrożeniu otrzymaliśmy od Reportera 24, SZT72.
ak, kc//tka, ŁUD
Autor: redakcja