W poniedziałek rozpoczął się protest aptekarzy. Od godziny 13 do 14 część aptek była zamknięta, a leki można było kupić tylko w nagłych przypadkach. I tak ma być codziennie. Dodatkowo sposób wypisania recepty przez lekarza ma być skrupulatnie sprawdzany. W taki sposób aptekarze sprzeciwiają się znowelizowanej ustawie refundacyjnej przyjętej w piątek przez Sejm. Zdjęcia apteki, która przyłączyła się do protestu, zamieścił w serwisie Kontaktu 24 lukplo.
Decyzję o rozpoczęciu protestu polegającego na zamykaniu aptek codziennie na godzinę podjęła w sobotę Naczelna Rada Aptekarska. Od godz. 13 do 14 leki mają być wydawane tylko w nagłych przypadkach, zagrażających życiu. Dotyczy to m.in. ciężkich chorób przewlekłych, gdy brak przyjęcia medykamentu może mieć poważne konsekwencje, np. w nadciśnieniu tętniczym.
Rada wezwała aptekarzy do "rygorystycznego wymaganego przez obowiązujące przepisy prawa oraz umowę z NFZ, badania formalnej poprawności recept lekarskich i wydawania leków refundowanych jedynie na podstawie recepty prawidłowo wystawionej".
Oznacza to, że w przypadku, gdy np. lekarz na recepcie postawi pieczątkę: "Refundacja do decyzji NFZ" lub nie określi poziomu odpłatności pacjenta za lek, chory może mieć problemy z wykupieniem medykamentu z przysługującą mu zniżką.
"Nie" dla kar dla aptekarzy
Jak poinformowała Naczelna Rada Aptekarska, protest zakończy się, gdy z uchwalonej w piątek ustawy m.in. znikną zapisy przewidujące karanie aptekarzy za realizację recept zawierających błędy (art. 43 ust.1 pkt. 6 ). W ocenie Rady z ustawy wynika, że kary mogą być nakładane także w sytuacji, gdy nie powstały z winy aptekarzy lub gdy recepty miały drobne uchybienia formalne, które nie wpłynęły na ich ważność.
Autor: aj//ja