- Moim niespełnionym marzeniem było zobaczyć i sfotografować zorzę polarną - napisał Reporter 24 Tomasz Iwaniuk. Niezwykłe zjawisko udało mu się uchwycić na północ od norweskiego miasta Tromso. Magiczne zdjęcia przesłał na Kontakt 24.
- Zdjęcia zrobiłem na koniec listopada, dokładnie 27. Uwielbiam oglądać gwiazdy, dlatego kolejnym celem jest pustynia na Gran Canarii. Planuję zobaczyć drogę mleczną, za takimi zjawiskami pędzę po tym świecie - powiedział pan Tomasz.
Spełnione marzenie
- Pół roku temu, wraz z ukochaną, kupiliśmy bilety za koło podbiegunowe, do Tromso w Norwegii. Moim niespełnionym marzeniem było zobaczyć i sfotografować zorzę polarną. Nie było żadnej gwarancji, że będzie odpowiednia pogoda, a nawet napiszę, że szanse były kiepskie. W dniu, kiedy mieliśmy wyruszyć na zorzę, 50 kilometrów na północ od Tromso, było bardzo pochmurno. Moje nadzieje prysły - relacjonował autor zdjęć.
- Lecz gdy przyjechaliśmy nad fiord, chmury zaczęły znikać i pojawiła się tańcząca obłędnie zorza. To nic, że była minusowa temperatura, to nic, że wiał wiatr, to nic, że zmoczyłem stopy, bo nie zauważyłem, że był przypływ. Wróciłem z pięknymi zdjęciami. Dodam, że piszę to z turnusu rehabilitacyjnego, bo czasem muszę się też zająć sobą, choruję na stwardnienie rozsiane i robię wszystko, by choroba nie uniemożliwiła mi pokazywania piękna naszej planety - dodał.
Burza magnetyczna
Zorza polarna powstaje w wyniku rozbłysków słonecznych, podczas których duże ilości naładowanych cząstek są wyrzucane ze Słońca i mkną przez Układ Słoneczny i wpadając na naszą planetę. Dzięki temu w podbiegunowych szerokościach geograficznych, czyli w okolicach biegunów magnetycznych Ziemi, na wysokości około 100 kilometrów nad powierzchnią planety, wzbudzane są atomy w naszej atmosferze i powstają światła zorzy.
Zasięg występowania zorzy polarnej zależy od siły rozbłysku na Słońcu - im jest silniejszy, tym większe prawdopodobieństwo, że zorze pojawią się bliżej równika, czyli na półkuli północnej dalej na południe.
Autor: anw/map