Dwaj strażacy usłyszeli zarzuty w sprawie zeszłorocznej akcji na Jeziorze Powidzkim (woj. wielkopolskie). W maju 2011 roku utonęły tam dwie młode osoby po tym, jak wywrócił się jacht kabinowy. Zdjęcia z akcji ratowniczej otrzymaliśmy wówczas od użytkownika o nicku AnalogReporter.
"Niewłaściwie ocenił zgłoszenie"
Jednym ze strażaków, który usłyszał zarzut, jest oficer dyżurny w komendzie powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Słupcy. Prokuratura zarzuca mężczyźnie nieumyślne narażenie Marty N. i Sebastiana R. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. "Po przyjęciu zgłoszenia o wywróceniu jachtu niewłaściwie ocenił to zgłoszenie oraz dokonał niewłaściwego rozpoznania sytuacyjnego i zadysponowania niewłaściwych sił i środków" - powiedział w czwartek w rozmowie z Polską Agencją Prasową Marek Kasprzak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie.
Mężczyźnie grozi kara do roku pozbawienia wolności.
"Podjął błędną decyzję"
Większa kara grozi dowódcy zastępu Ochotniczej Straży Pożarnej, któremu prokuratura zarzuca, że kierując akcją ratunkową i mając obowiązek opieki nad osobami ratowanymi, naraził je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. "Bez konsultacji z oficerem dyżurnym PSP oraz dowódcą łodzi ratunkowej podjął błędną decyzję o podniesieniu wywróconego jachtu a następnie błędną decyzję o holowaniu go do brzegu. Było to bezpośrednią przyczyną likwidacji poduszki powietrznej w kabinie, czym nieumyślnie spowodował śmierć Marty N." - powiedział rzecznik prokuratury. Strażakowi grozi pięcioletnie więzienie. Jak powiedział rzecznik, zarzuty postawiono po przesłuchaniu świadków i zebraniu opinii biegłych. "Najistotniejsze w tym przypadku były opinie biegłego z dziedziny ratownictwa i medycyny sądowej" -powiedział. Podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.
Tragiczny rejs
1 maja 2011 roku piątka młodych ludzi wypłynęła na jezioro wypożyczonym jachtem, który wywrócił się na bok, prawdopodobnie w wyniku silnego podmuchu wiatru. Wejście do kabiny znajdowało się około metra pod wodą. Zostały tam dwie osoby - 24-letnia mieszkanka Turku i 32-letni mieszkaniec Piły. Troje pozostałych było na zewnątrz. Uratował ich przepływający inny jacht. Straż pożarna twierdzi, że akcja ratownicza prowadzona była w bardzo trudnych warunkach, ratownicy podejmowali trafne decyzje, robili wszystko, by uratować ludzi.
Autor: //tka