W sylwestrową noc wybuchł pożar w The Address, ekskluzywnym hotelu w Dubaju. Ogień pojawił się ponad dwie godziny przed powitaniem Nowego Roku. Według policji, 14 osób odniosło lekkie obrażenia, źródła medyczne mówią zaś o 60 osobach lekko poszkodowanych. Wśród tysięcy ludzi spędzających Sylwestra w Zjednoczonych Emiratach Arabskich znalazł się także Polak, pan Marek.
- Setki tysięcy ludzi w oczekiwaniu na północ nagle zobaczyło kłęby dymu i ogień. Wszyscy zaczęli uciekać. My z żoną również. Staliśmy z żoną obok wieżowca, gdy ten zaczął płonąć - relacjonował pan Marek. Jak wyjaśnił, w pobliżu najwyższego na świecie budynku - Burdż Chalifa - oczekiwał na sylwestrowe fajerwerki.
- Mieszkamy w innej części miasta. Szybko uciekliśmy nie narażając się na szkodliwe dymy w kierunku przeciwnym do wiatru. Pożar jest gaszony - dodał pan Marek. Wraz z żoną schronienie znaleźli w jednym z pobliskich hoteli.
Ogień na wysokości 20. piętra
Pożar w Hotelu The Address zauważono ponad dwie godziny przed powitaniem Nowego Roku. Nie określono jeszcze, co było przyczyną pożaru, ale wiadomo, że ogień pojawił się po zewnętrznej stronie budynku. Szybko przystąpiono do ewakuacji i gaszenia wieżowca. 300-metrowy budynek ma 60 pięter, ogień najpierw pojawił się na wysokości 20. piętra. Pożar w 90 proc. jest już opanowany. Według policji, 14 osób odniosło lekkie obrażenia. Źródła medyczne mówią o 60 poszkodowanych, którzy odnieśli niegroźne obrażenia podczas ewakuacji lub zatruli się dymem.
O pożarze hotelu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich przeczytaj też na portalu tvn24.pl.
Autor: ak/popi / Źródło: tvn24.pl/Kontakt 24