Pyszne jedzenie, niepowtarzalne wino, bajeczne widoki, a przede wszystkim wspaniali ludzie - to, zdaniem Ani, wyróżnia Gruzję. Choć, jak przyznaje Reporterka 24, stolicy kraju daleko jeszcze do innych europejskich miast, to temperament, życzliwość i gościnność Gruzinów świadczą o wyjątkowości tego miejsca. Swoją relacją i wrażeniami z podróży podzieliła się z redakcją Kontaktu 24 w ramach akcji "Pokaż nam świat".
TY RÓWNIEŻ UDAŁEŚ SIĘ W CIEKAWĄ PODRÓŻ? A MOŻE MIESZKASZ ZA GRANICĄ? CZEKAMY NA TWOJĄ RELACJĘ. DOŁĄCZ DO GORĄCEGO TEMATU I #POKAZNAMSWIAT
- Gdy znajomi zapytali mnie, czy chcę lecieć z nimi do Gruzji, pomyślałam: w sumie czemu nie. Zobaczę kolejny pewnie biedny kraj. Kraj może i rzeczywiście biedny, ale za to ludzie są wspaniali - rozpoczyna Ania.
Jak przekonuje, to właśnie temperament, życzliwość i gościnność Gruzinów przekonały ją co do wyjątkowości tego miejsca. W Tbilisi spędzili cztery dni. Reporterka 24 wraz ze znajomymi spotkali kilku mieszkańców tego miasta. Jak się okazało, spędzili potem wspólnie trochę czasu. - Dodatkowo, gdy dowiedzieli się, że jesteśmy Polakami, byli zachwyceni. Mówili, że nasz kraj kojarzy im się z Andrzejem Wajdą, Krzysztofem Kieślowskim, Romanem Polańskim i Marylą Rodowicz - relacjonuje. I dodaje: - Na jednej z kolacji, Zuri, mieszkaniec stolicy, wspominał również, że jako mały chłopiec oglądał "Stawkę większą niż życie". Wiedział też, że Hansa Klossa zagrał Stanisław Mikulski.
A jaka jest ich kuchnia? Znana przede wszystkim z dobrego wina i serów. - Na stołach pojawiały się przeróżnego rodzaju sałaty i khinkali, czyli pierogi z mięsem lub grzybami. Próbowaliśmy także tamtejszych placków z serem bądź fasolą, khachapuri. Mięsa jedliśmy niewiele. Zazwyczaj była to cielęcina albo kurczak. Za to nie mogło zabraknąć dań wegetariańskich. Jedliśmy również przystawki z orzechami, owocem granatu, szpinakiem i burakami. Oczywiście, do tego był dodawany ser. Niemalże na każdej naszej kolacji pojawiały się smażony kotlet z samego sera, chaqafuli, pieczarki zapiekane z serem sulguni i pieczywo, a raczej duże jego ilości. Na deser zamawialiśmy m.in. orzechy greckie w syropie, czereśnie z orzechami, pigwę w syropie, a także orzechy z sezamem, a nawet zwykłe naleśniki - wspomina Ania.
"Za spotkanie, dzieci i jedność narodów"
Nieodzownym elementem kolacji było wino. - A wiadomo, jak jest wino, jest również mnóstwo okazji do toastów. Więc stukaliśmy się kieliszkami za nasze dzieci, wnuki, spotkanie i jedność narodów. Toast za zgodę między narodami wznosiliśmy bardzo często. Na każdej kolacji - mówi.
Irma i Zuri mieszkali w Abchazji. Przyszły wojska i tak jak stali, musieli opuścić swoje domy. Jak wspominał Zuri, jako dziecko kolekcjonował znaczki. Nawet tego nie zabrał z domu. Nie było czasu, musieli uciekać
I relacjonuje: - Te toasty za jedność narodów świadczą również o tym, że ci ludzie tak wiele przeszli. Ich rodziny walczyły o kraj, który musieli opuścić. Jednego dnia poznaliśmy Nino, Lali i jej brata. Mieszkali w Abchazji. Jak wspominali, ponad 20 lat temu przyszły wojska i tak jak stali, musieli opuścić swoje domy. Nie zabrali nic. Innego dnia poznaliśmy również rodzeństwo: Irmę i Zuri. Wspaniali i ciepli ludzie. Oni również musieli opuścić dom. Jak wspominał Zuri, jako dziecko, kolekcjonował znaczki. Nawet tego nie zabrał z domu. Nie było czasu, musieli uciekać.
Reporterka 24 przekonała się również, że śp. Lech Kaczyński w Gruzji jest bohaterem. Wspominając byłego prezydenta Polski, mieszkańcy uśmiechali się, i mówili, jak wiele dobrego dla nich zrobił.
Mowa oczywiście o wydarzeniach z 2008 roku. Wówczas prezydenci Polski, Litwy, Estonii, Ukrainy i premier Łotwy pojawili się w gruzińskiej stolicy, Tbilisi, na wiecu poparcia dla Gruzji razem z ówczesnym prezydentem tego kraju Michailem Saakaszwilim. Prezydent Kaczyński podczas swojego wystąpienia mówił: "Jesteśmy tu po to, aby podjąć walkę". Słowa padły wtedy, gdy rosyjskie czołgi były już na przedpolach Tbilisi. - No i przecież w Gruzji jest ulica i pomnik Lecha Kaczyńskiego. O czym również Gruzini wspominali - tłumaczy.
Regionalne stroje, tańce i muzyka na żywo
O gościnności Gruzinów świadczy również fakt, iż podczas spotkań w restauracjach chcieli Polaków ugościć najlepiej, jak tylko potrafili. - Przez cztery dni my tak naprawdę jedliśmy, piliśmy wino i w między czasie zwiedzaliśmy miasto i okolice. Na każdej kolacji, czy obiedzie z nowo poznanymi osobami było mnóstwo gruzińskiego jedzenia. Jeśli oni nas zapraszali, w żaden sposób nie mogliśmy ich przekonać do tego, żeby nie zamawiali aż tylu tych dań. Tłumaczyliśmy im, że my przecież nie jesteśmy głodni. Ale do nich to nie docierało. Stoły musiały być zastawione po brzegi - relacjonuje Reporterka 24.
Opowiada również, że były takie momenty, kiedy te spotkania z Gruzinami mogły trwać całe dnie i ciężko było się z nimi rozstać. - Pamiętam, jak po prawie czterogodzinnym pobycie w restauracji, powiedzieliśmy sobie: dosyć, wracamy do hotelu. Owszem, Chichiko, mieszkaniec Gruzji, na to przystał. Tak się przynajmniej na początku nam wydawało. Gdy wychodziliśmy z knajpy, padło z jego ust pytanie: to, do której restauracji teraz jedziemy? Ostatecznie spotkanie się nie skończyło. Chichiko pokazał nam miasto, swoje mieszkanie, a potem pojechaliśmy do kolejnej restauracji. Siedząc przy piwie słuchaliśmy kapeli, która grała na żywo - mówi Ania.
Jak wspomina Reporterka 24, w Tbilisi jest wiele restauracji, w których można zasłuchać się w gruzińskich utworach. - Ostatniego dnia naszego pobytu poszliśmy z Irmą i Zuri do Mravalzhamieri. Czuliśmy się tam trochę, jak na weselu. Przez ponad dwie godziny nasze oczy cieszyły gruzińskie tańce. Oczywiście wszyscy tańczyli w rytm śpiewanych na żywo utworów, w specjalnych strojach. Potem, tylko śpiewano. Był też koncert życzeń. Utwory dedykowano m.in. dla będących na sali gości z Kazachstanu, Azerbejdżanu i Iranu - opowiada autorka relacji.
"Daleko im do Europy"
Tbilisi jest największym miastem Gruzji. Stolicę zamieszkuje ponad milion osób. Reporterkę 24 zaskoczyły natomiast budynki. Jak widać na zdjęciach, którymi podzieliła się z redakcją Kontaktu 24, są one bardzo zaniedbane. - Gdyby u nas w Polsce bloki były w tak kiepskim stanie, od razu pojawiłaby się na nich tabliczka: "Uwaga, grozi zawaleniem". A tam, w Tbilisi, w tych budynkach mieszkają ludzie. Z większości z nich odpadają tynki, inne są nawet w dużej mierze zawalone. Podobno mają one ponad 100 lat - opisuje. I od razu dodaje: - Miasto kryje również mnóstwo uroczych zaułków, odrapane domy dodatkowo przyozdobione są drewnianymi, ażurowymi balkonami.
Ania mieszkała w samym centrum miasta. Obok położonego na wzgórzu św. Eliasza soboru Trójcy Świętej, największej świątyni w Gruzji i trzeciej prawosławnej największej świątyni na świecie. - Teren soboru jest ogrodzony, wieczorem również zamykany. Ale warto wspomnieć, że sobór jest niezwykle piękny. Robi wrażenie, największe nocą. I gdy się opuści jego mury, odnosi się wrażenie, jakby nagle znalazło się w innym, gorszym świecie - wspomina.
- Co ciekawe, niemalże za każdym razem, gdy wracaliśmy taksówką do hotelu i tłumaczyliśmy, że mieszkamy obok tego soboru, taksówkarze nie wiedzieli, gdzie to jest. Ale jak im powiedzieliśmy, że mieszkamy obok Sameby, bo tak również nazywany jest sobór, od razu wiedzieli, gdzie mają nas zawieść - relacjonuje.
- Jeśli chodzi o ruch uliczny w Tbilisi, jest to pewnego rodzaju fenomen. Już na samym początku wzrok przykuwa zdecydowanie mniejsza ilość sygnalizacji świetlnej, niż chociażby w samej Warszawie. I te klaksony używane na każdym kroku. Kierowca wciska się przed twoje auto, beep; inny próbuje zmienić pas i też słyszysz beep. A i pieszych niechętnie przepuszczają. Raz dojeżdżaliśmy do skrzyżowania. Na jego środku stał mężczyzna. Zdziwiliśmy się, gdy żadne auto nie zatrzymało się, by go przepuścić. Z jednego strony jechały samochody, z drugiej też, a pośrodku stał sobie pieszy - wspomina autorka zdjęć.
Jak zaznacza, na niektórych odcinkach dróg nie ma nawet namalowanych pasów. Tak np. jest na trasach wylotowych z miasta. - A nawet jeśli te linie są namalowane, wielu kierowców nawet nie włącza kierunkowskazu przy zmianie pasa. I wtedy znowu jest beep - mówi Ania.
Gruziński snickers i wołga z ziemniakami
Obok soboru Trójcy Świętej znajduje się stacja metra, niemalże co kilka metrów są kantory wymiany walut i targ. - Pierwszego dnia naszego pobytu zobaczyliśmy również wołgę z ziemniakami w bagażniku. Ubawiliśmy się wszyscy. Tak nietypowe widowisko musieliśmy również sfotografować. A targ był raczej skromny. Kilka stoisk, na których przede wszystkim można kupić ser, ziemniaki i warzywa - przyznaje Reporterka 24.
Na targu można również kupić typowe gruzińskie słodycze - czurczchelę. - Są to orzechy włoskie bądź laskowe oblane gęstym sokiem z owoców. Potem są one nabijane na sznurek i wyglądają trochę jak kiełbasa. Ale to jest taki gruziński snickers. Te słodycze można również kupić z owocem winogrona czy granatu. W zależności od miejsca, w którym jesteśmy, czurczchela może kosztować różnie. Najtaniej kupiliśmy ją za niespełna dwa lari, czyli około 3,50 zł za sztukę - opowiada.
Według Reporterki 24, po samej podróży po Tbilisi można odnieść wrażenie, że "Gruzja nie jest jeszcze tak bogata, jak inne miasta Europy". Choć, jak opowiada, niektóre rejony stolicy charakteryzują się nowoczesną zabudową. Tak jest chociażby na ulicy Davida Straiciela czyli Dawida Budowniczego. W centrum jest również plac Europejski. To z niego można zobaczyć chociażby Pałac Prezydencki, czy most zwany "podpaska". Przez miasto przepływa również rzeka Kura.
Oprócz wzgórz i przepięknych widoków, z bliska zobaczyliśmy również dom gruzińskiego miliardera i polityka Bidzina Iwaniszwiliego z własnym lądowiskiem dla helikopterów. Dom z zewnątrz nie zrobił na mnie wrażenia. Ale zazdroszczę mu jednego - cudownych widoków na miasto Reporterka 24
Dom najbogatszego polityka Gruzji
Ten niewielki kaukaski kraj oferuje turystom zapierające dech w piersiach krajobrazy. Gruzja to kraina pełna wzgórz. - Na jedno z nich, Sololaki, możemy wjechać kolejką z placu Europejskiego. Bilet kosztuje dwa złote. A gdy już tam się znajdziemy, z wysokości możemy podziwiać przepiękną panoramę miasta. To tam znajduje się również pomnik Matki Gruzji i twierdza Narikala - zaznacza.
Z wysokości blisko 250 metrów miasto można oglądać również z innego punktu widokowego. Tam też można dostać się szybko i tanio - funicularem. Przy górnej stacji jest restauracja. - W jedną stronę na wzgórze jechaliśmy taksówką. Po drodze, oprócz wzgórz i przepięknych widoków, z bliska oglądaliśmy dom z własnym lądowiskiem dla helikopterów gruzińskiego miliardera i polityka Bidziny Iwaniszwilego. Dom, choć wybudowany za ponad 40 milionów dolarów, nie zrobił na mnie wrażenia. Ale zazdroszczę mu jednego, tych cudownych widoków na miasto - relacjonuje Reporterka 24.
I dodaje: - Tbilisi polecam nocą, bo właśnie wtedy budynki są przepięknie oświetlone.
Poza Tbilisi Reporterka 24 wspólnie ze znajomymi wybrała się do Mtskhety, miasta położonego niespełna 20 kilometrów od gruzińskiej stolicy. Jest to miejsce, które - w ocenie autorki relacji - powinien odwiedzić każdy turysta wybierający się do Gruzji. Jak przypomina Ania, Mtskheta to pierwsza stolica kraju. Tutaj również chowani byli jej władcy.
Teren kościoła Sweti Cchoweli otoczony jest również murami, dzięki czemu na chwilę można poczuć klimat średniowiecza Reporterka 24
- Najpierw odwiedziliśmy kościół Dżwari. Jest to jedna z wiekowych budowli. Dziś ma ponad 1400 lat. Świątynię wzniesiono na samej krawędzi urwistego wzgórza, z którego można podziwiać niezwykle piękne krajobrazy. Jest to jeden z nielicznych kościołów, który ma tak malownicze położenie - opowiada.
Potem Reporterka 24 odwiedziła kościół Sweti Cchoweli. - Niektóre wewnętrzne ściany pokryte są freskami. Jedna z nich przedstawia koniec świata. W świątyni znajduje się również wiele grobowców króli, którzy kilka wieków temu panowali w Gruzji. Teren kościoła otoczony jest również murami, dzięki czemu na chwilę można poczuć klimat średniowiecza - kończy.
Specjalnie dla Was na bieżąco aktualizujemy mapę, na której pokazujemy, jakie miejsca zwiedzają Reporterzy 24. Oto relacje, które otrzymaliśmy w ramach akcji "Pokaż nam świat":
Autor: ank,kab//tka