Akcja pirotechników oraz straży granicznej na Lotnisku Chopina w Warszawie. Wszystko przez jednego z pasażerów, który miał awanturować się w trakcie lotu i mówić, że ma bombę. Pierwszą informację otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Do interwencji doszło około godz. 16 - tuż po tym, gdy samolot linii WizzAir z Goteborga wylądował na Lotnisku Chopina.
- Jeden z pasażerów został wyprowadzony z pokładu samolotu przez straż graniczną. Załoga zgłosiła, że mężczyzna awanturował się w czasie lotu - potwierdził Przemysław Przybylski, rzecznik lotniska.
- Kapitan samolotu zawiadomił dyżurnego straży, że jeden z pasażerów nie dostosowuje się do poleceń załogi - dodała chor. szt. Dagmara Bielec-Janas, rzeczniczka Komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. Jak dodała, jedna ze stewardess miała usłyszeć od mężczyzny, że ten ma bombę.
Zabrała go straż graniczna
- Kiedy samolot lądował, na płycie lotniska czekali już funkcjonariusze. Mężczyzna nie został obezwładniony, zastosował się do poleceń straży - wyjaśniła rzeczniczka.
Jak mówiła chor. szt. Bielec-Janas, mężczyzna - 27-letni obywatel RP - został przebadany na zawartość alkoholu. - W organizmie miał 1,3 promila - uzupełniła.
Jak powiedziała rzeczniczka, mężczyzna nie usłyszy dziś zarzutów ze względu na to, że jest pod wpływem alkoholu. - Ma stawić się we wtorek, wtedy zostanie przesłuchany. Natomiast przesłuchana została stewardesa. To ona poinformowała załogę samolotu, że 27-latek mówił, iż ma przy sobie bombę - wyjaśniła. Jak dodała chor. szt. Bielec-Janas, na pokład weszli pirotechnicy i pies. Nie wykryto jednak materiałów wybuchowych.
Przemysław Przybylski, rzecznik warszawskiego portu poinformował, że samolot lądował na Lotnisku Chopina planowo i odleciał z niewielkim opóźnieniem do Barcelony.
Autor: kab//tka