Reporter 24 przesłał nagranie, które pokazuje zniszczenia po zamieszkach przed budynkiem Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Do eskalacji protestu doszło tuż przed godz. 15.00 w poniedziałek - policja użyła armatek wodnych, gazu łzawiącego i broni gładkolufowej przeciwko demonstrantom. 12 osób zostało poszkodowanych.
W poniedziałkowej demonstracji uczestniczyły setki osób. Doszło do starć części manifestujących z policją. Po południu służby poinformowały o dwunastu poszkodowanych: sześciu funkcjonariuszach i sześciu manifestujących. Jak zaznaczył rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska, nie mieli oni "poważnych obrażeń".
"Krajobraz jak po wojnie"
Reporter 24 przesłał nam film, który nagrał po kulminacyjnym momencie demonstracji. "Krajobraz jak po wojnie" - skomentował autor filmu, a inna osoba przebywająca na miejscu dodała, że nie wierzy, że protestujący mogli rzucać śrubami w policjantów. "Przecież to można zabić" - powiedział mężczyzna.
Na nagraniu widać zniszczenia budynku JSW, butelki i kije leżące na śniegu.
Wybuchały petardy, wyły syreny, płonęły opony
Na demonstrację przed budynkiem Jastrzębskiej Spółki Węglowej przybyli górnicy. Większość z nich założyła robocze kaski, jak wyjaśniali związkowcy, dla odróżnienia od ewentualnych innych uczestników demonstracji.
Przed spółką wybuchały petardy, wyły syreny, płonęły opony i race. Zniszczone zostały drzwi do budynku JSW TVN24
Przed spółką wybuchały petardy, wyły syreny, płonęły opony i race. Zniszczone zostały drzwi do budynku JSW. Górnicy domagali się – głównie niecenzuralnie – odejścia prezesa JSW Jarosława Zagórowskiego. Policja musiała użyć armatek wodnych, gazu łzawiącego i broni gładkolufowej przeciwko demonstrantom.
- Policjanci, którzy pilnują wejścia do siedziby JSW, strzelają do protestujących z broni gładkolufowej. Użyli też gazu i armatki wodnej. Jest bardzo niebezpiecznie. W stronę funkcjonariuszy lecą kamienie i petardy. Policjanci wyłapują z tłumu najbardziej agresywne osoby, które są zakuwane w kajdanki - relacjonował ok. godz. 15 reporter TVN24 Robert Jałocha.
"To już jest po prostu kpina. Stąd ta determinacja"
Związkowcy z Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego mówili, że prezes zaprosił ich na poniedziałek na rozmowy z jego udziałem, wiedząc że to na ich żądanie przez ostatni tydzień trwały negocjacje bez jego udziału. - To już jest po prostu kpina. Stąd już ta determinacja naszych załóg, że to oni przyszli. Oni chcą tu Zagórowskiego, niech wyjdzie, niech próbuje rozmawiać z tymi ludźmi - mówił wiceszef Solidarności w JSW Roman Brudziński.
Wskazał, że na poniedziałkową demonstrację związki skierowały własne służby, które zapewnią, "żeby ten budynek nie został jeszcze dzisiaj spalony".
Brudziński zaznaczył, że od poniedziałku część załóg kopalń ma podejmować protesty głodowe, od wtorku rozpocząć ma się strajk okupacyjny. - Górnicy wiedzą, kto doprowadził tę spółkę do takiego stanu, jaki jest na dzień dzisiejszy. Mają pełen przekaz, wiedzą, że to ci, którzy tutaj zarządzają tą firmą, są za to odpowiedzialni. I dziwi ich, że politycy nie podejmują odpowiednich decyzji - powiedział wiceszef Solidarności w JSW.
Autor: mz/aw / Źródło: tvn24bis.pl