"Chciałyśmy zobaczyć Kubę autentyczną. Kubę, która jest gigantycznym skansenem samochodów, lodówek, telewizorów, wentylatorów i innego sprzętu wytwarzanego przez Amerykanów w latach pięćdziesiątych. Taką Kubę udało nam się zobaczyć" - pisze Oliwia Grzybowska, która razem z koleżanką Martą Ryńską wybrała się w podróż po tej niezwykłej i hermetycznej wyspie. Zobacz ich relację.
Reporterki 24 wyprawę rozpoczęły w styczniu. "Tradycyjnie, jak co roku, wyruszamy w podróż w poszukiwaniu przysłowiowego, mitycznego Eldorado. Może to dziwić, lecz odnajdujemy je za każdym razem, w ludzkiej serdeczności, w tropikalnym słońcu, w egzotycznej potrawie, w uśmiechu poznanych ludzi" - relacjonuje Oliwia. "Na tej hermetycznej wyspie, lazurowym więzieniu bez krat, spędziłyśmy trzy tygodnie - dodaje.
Jak pisze dalej Reporterka 24, podróż po Kubie "była inna niż zwykle". "Podróżując po wyspie zetknęłyśmy się z przejmującą biedą, rewolucyjną historią i niewiadomą jutra. W Kubańczykach drzemią wielkie nadzieje i obawy związane z ociepleniem stosunków dyplomatycznych ze Stanami Zjednoczonymi" - relacjonuje. Razem ze swoją znajomą chciały zobaczyć Kubę przed zmianami, które ją czekają. "Chciałyśmy zobaczyć Kubę autentyczną. Kubę, która jest gigantycznym skansenem samochodów, lodówek, telewizorów, wentylatorów i innego sprzętu wytwarzanego przez Amerykanów w latach pięćdziesiątych. Tę Kubę udało nam się zobaczyć" - cieszy się podróżniczka.
TY RÓWNIEŻ UDAŁEŚ SIĘ W CIEKAWĄ PODRÓŻ? A MOŻE MIESZKASZ ZA GRANICĄ? CZEKAMY NA TWOJĄ RELACJĘ. DOŁĄCZ DO GORĄCEGO TEMATU I #POKAZNAMSWIAT
Konie, plantacja tytoniu i rumba
Z Hawany kobiety wyruszyły prosto do Viniales. "To mała, urokliwa i niezwykle malownicza miejscowość z barwnymi domkami, ułożonymi wzdłuż ulic niczym domki dla lalek. Tutaj wynajęłyśmy niesforne koniki. Ubłocone i ogorzałe od słońca zwiedzałyśmy plantacje tytoniu oraz dolinę Viniales. Poznałyśmy tajemnicę suszenia liści tytoniu, sposób zwijania kubańskich cygar oraz przepis na najlepsze mojito. Krajobraz doliny zapierał dech w piersiach" - podkreśla Oliwia.
Po trzech dniach, Reporterki 24 zamieniły konie na rowery. "Pędziłyśmy szczęśliwe na dwóch kołach, by zobaczyć osławiony Mural de la Prehistoria. Gigantyczne dzieło ukończone w latach 60-tych, powstało na zlecenie Fidela Castro, ilustruje ewolucję człowieka od pierwotnego ogniwa, aż do ostatniego - człowieka socjalizmu" - pisze kobieta. "Z Viniales kubańska droga poprowadziła nas do Cienfuegos, miasta które skradło nasze serca. Tutaj zagubiłyśmy się wśród ulic, spacerowałyśmy wzdłuż Maleconu" - dodaje.
Dalej kobiety ruszyły do Buica, gdzie dotarły do parku Guanaroca i wypłynęły na jezioro. "Zahipnotyzowane dźwiękiem wioseł budzących uśpioną taflę wody, wpłynęliśmy na środek jeziora, do miejsca magii, miejsca, które było domem flamingów. Z każdym ruchem wioseł, zbliżaliśmy się do tych niesamowitych ptaków, które ignorowały nasze przybycie i brodziły spokojnie w swojej wodzie, tak dobrze im znanej" - zaznaczyła Reporterka 24.
"Tonący w muzyce" Trynidad i Cayo Coco
Reporterki 24 postawiły sobie za cel, aby dobrze zobaczyć wyspę, dlatego nie zatrzymały się w jednym mieście. Kolejnym miejscem na mapie ich marzeń był Trynidad, który, jak pisze Oliwia "tonął w muzyce". "Za rogiem, na ulicy usłyszałyśmy dźwięki bębnów. Trafiłyśmy na koncert. Przysiadłyśmy na murku na "widowni" słuchając muzyki. Siedziałyśmy na ulicy, wsłuchane w rytm. To był ten Trynidad, który tak pragnęłam zobaczyć. Naturalny, subtelny, rytmiczny" - dodaje.
"Wzdłuż ulic siedzieli zmęczeni mieszkańcy, wpatrzeni w nicość. Sklepy świeciły pustkami, jak każde na Kubie. Od rana, oczy Kubańczyków mętne były od rumu" - zauważa Oliwia.
I znów odnalazłyśmy mityczne Eldorado, bo bogactwo jest w ludziach, w krętej uliczce, w smaku świeżo palonej kawy i międzynarodowym języku uśmiechu Oliwia
Z Trynidadu kobiety wyruszyły na Cayo Coco, czyli jednej z wysp należących do Kuby powstawały hotele dla bogatych turystów. "Od lat 90-tych niewiele się zmieniło lub jeśli, to tylko na gorsze, dla turysty. Kuba jest enklawą bogatych urlopowiczów z wypchanymi znienawidzoną walutą portfelami. Planując wyprawę na Kubę wiedziałyśmy, że jedyną możliwością zobaczenia któregokolwiek Cayo, łączy się z zakupieniem opcji "all inclusive", której w każdej poprzednie podróży unikałyśmy niczym ognia. Nie ma tam domów, hosteli, bungalowów, są jedynie 4 i 5-cio gwiazdkowe hotele. Tak rozpoczęłyśmy swój pierwszy w życiu pobyt w resorcie "all inclusive", w raju Hemingwaya" - opisuje Oliwia.
Jak dodała Cayo Coco nazwała "rezerwatem termosów". "Każdy turysta miał w ręku termos - kubek termiczny. Nikt nie pił ze szklanki, kieliszka, czy filiżanki. Każdy miał przyklejony do dłoni termiczny kubek. A jakież one miały kształty. Każdy inny, każdy w innym kolorze" - pisze Reporterka 24.
"Odlatując czułyśmy niedosyt jak po każdej podróży. Kuba to kraina rumu i uśmiechu. Już w samolocie wiedziałam, że będę tęsknić za otwartymi Kubańczykami, za muzyką, słońcem, za kolorami. I znów odnalazłyśmy mityczne Eldorado, bo bogactwo jest w ludziach, w krętej uliczce, w smaku świeżo palonej kawy i międzynarodowym języku uśmiechu" - podsumowała podróżniczka.
Zobacz pełny wpis autorki: Kuba - kraina rumu i uśmiechu
To nie pierwszy raz, kiedy Reporterki 24 dzielą się z nami zdjęciami z Kuby. Zobacz ich poprzednią relację: "Kamienice mówią więcej o rewolucji, niż archiwalne przemówienia Castro". Relacja z Hawany
POKAŻ NAM ŚWIAT! #pokaznamswiat
O tym, że Reporterzy 24 lubią przemierzać świat, świadczy aktualizowana przez nas na bieżąco mapa. Oto relacje, które otrzymaliśmy od Was w ramach akcji "Pokaż nam świat":
Autor: mz/aw