200 metrów dzieliło dwa pociągi od zderzenia na trasie Katowice-Lubliniec (woj. śląskie). Sprawę bada specjalna komisja. "Nie znamy przyczyny, dlaczego dyżurny ruchu wyprawił pociąg Kolei Śląskich na zajęty tor" - poinformowało PKP PLK dodając, że pracownik został już odsunięty od swoich obowiązków. "Wszyscy pasażerowie byli oburzeni. Jak można doprowadzić do takiej sytuacji? - pytała autorka zdjęć, które otrzymaliśmy na Kontakt 24.
"O godzinie 15 między stacjami Kalety i Koszęcin w odległości 200 metrów od siebie zatrzymały się dwa pociągi. Maszynista Kolei Śląskich wyjeżdżając ze stacji, gdy zauważył na torze drugi skład stojący pod semaforem, zatrzymał swój pociąg" - poinformował Maciej Dutkiewicz z PKP PLK. Jak napisał w komunikacie, "w żadnej chwili nie było zagrożenia dla życia i zdrowia pasażerów".
Jak poinformowała nas Barbara Orłowska z policji w Tarnowskich Górach, od strony Lublińca jechał pociąg towarowy, a od strony Kalet - pasażerski. - Policjanci ustalili, że maszyniści oraz dyżurny ruchu są trzeźwi - powiedziała podinsp. Orłowska.
Dyżurny odsunięty od pracy
"Nie znamy przyczyny dlaczego dyżurny ruchu wyprawił pociąg Kolei Śląskich na zajęty tor. Sprawdza to specjalna komisja. Dyżurny ruchu został odsunięty od pracy. Pracę podjął inny pracownik. W pierwszej kolejności zajęliśmy się pasażerami zapewniając wspólnie z przewoźnikiem zastępczą komunikację autobusową" - poinformował nas Maciej Dutkiewicz.
Ruch pociągów przywrócony
"Po godzinie 20 przywrócony został bezpośredni ruch pociągów na trasie Kalety – Koszęcin. Z zastępczej komunikacji autobusowej skorzystali pasażerowie sześciu pociągów. Na stacjach podawane były informacje o czasowej zmianie w kursowaniu pociągów. Podróżni byli także informowani w pociągach" - poinformował redakcję Kontaktu 24 Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK.
"Jak można doprowadzić do takiej sytuacji?"
Redakcja Kontaktu 24 rozmawiała z pasażerką pociągu. Jak relacjonowała, za stacją Kalety skład zaczął nagle hamować. - Potem zobaczyliśmy, że na tym samym torze stoi pociąg towarowy. Mogło dojść do wypadku - mówiła.
- Wszyscy pasażerowie są oburzeni. Jak można doprowadzić do takiej sytuacji? - relacjonowała pasażerka. - Czekaliśmy około 20 minut i poszliśmy do stacji, która znajdowała się jakieś 500 metrów dalej - dodała.
Autor: aolsz,mg//tka