21-letni Litwin, który nie zatrzymał się do kontroli i uciekał przed policją ulicami Świebodzina (woj. lubuskie), usłyszał w piątek zarzuty kradzieży oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Pierwszą informację o czwartkowym pościgu otrzymaliśmy na Kontakt 24.
21-letni mężczyzna usłyszał w piątek zarzut kradzieży w Berlinie volkswagena caddy. - Podstawą jest zachowanie mężczyzny, który jechał ulicami pod prąd zmuszając innych kierowców do uniknięcia zderzenia - mówił kom. Sławomir Konieczny, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
Prokuratura postawiła 21-latkowi również zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Wkrótce ma wpłynąć wniosek o areszt dla mężczyzny.
Jechał po chodnikach
Mężczyzna został zatrzymany w czwartek. Około godz. 12.30 w miejscowości Bucze policjanci chcieli skontrolować jadącego z dużą prędkością kierowcę volkswagena caddy. - Kierowca nie zareagował na sygnał i nie zatrzymał się. Wtedy funkcjonariusze ruszyli w pościg - informował aspirant Łukasz Szymański, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Świebodzinie.
- Samochód uciekał drogą wojewódzką i ruszył w stronę Świebodzina. Gdy wjechał do miasta, do pościgu dołączył się patrol prewencji. Wszystko po to, by uciekinier nie wjechał w miejsca, w których w tych godzinach przebywa dużo ludzi - dodał policjant.
Ścigany zachowywał się naprawdę niebezpiecznie. Jak relacjonowała policja, lekceważył wszystkie przepisy, wjeżdżał na chodniki i spychał na pobocze inne samochody.
Kierowca wpadł przy ulicy 30 stycznia. - Jest to ulica jednokierunkowa. Gdy w nią wjechał, to z każdej strony otoczyły go radiowozy - mówił asp. Szymański. Ścigany próbował uciekać, ale ostatecznie uderzył w zaparkowane auto.
Zniszczone radiowozy
- W wyniku pościgu zniszczone zostały dwa radiowozy i dwa samochody cywilne. Na szczęście nikomu nic się nie stało - powiedział rzecznik świebodzińskiej policji. 21-letni Litwin uciekał autem skradzionym w czwartek po godzinie 11 w Berlinie.
- Sytuacja okazała się dość kuriozalna. Gdy policjanci zatrzymali pojazd, okazało się że strona niemiecka nie miała jeszcze informacji o kradzieży auta. Działanie polskiej policji niejako wyprzedziły fakty, które miały miejsce po drugiej stronie Odry - dodał kom. Sławomir Konieczny.
Autor: sc,js/aw,tka