Czechy zmagają się z wielką falą powodzi. Stan klęski żywiołowej wprowadzono na zachodzie i w centrum kraju. Dramatyczną sytuację przedstawiają zdjęcia i film z miejscowości Ceski Krumlov przesłane na Kontakt 24 przez @Magdę.
Pani Magda była na urlopie z rodziną w Czeskym Krumlovie od 30 maja i pisze, że "wciąż padał tam deszcz". "Udało nam sie wyjechać o 11. w niedzielę i tak naprawdę w ostatnim momencie. Były już pozamykane niektóre drogi, a nam wyznaczono objazd" - relacjonuje. - "Cieszę się że udało nam się bezpiecznie wrócić do Polski" - dodaje.
Czesky Krumlov już w sobotę znalazł się pod wodą. Strażacy z Moraw i innych części Czech ściągali tam, oraz w okolice 14-tysięcznego miasteczka, by stawiać zapory przeciwpowodziowe.
Miasteczko pod wodą po 11 latach
Prognozy dla Krumlova były złe jeszcze przed weekendem. Padało bez przerwy przez ponad tydzień i to zdecydowanie więcej, niż normalnie o tej porze roku. W piątek Wełatwa przekroczyła już wyraźnie stan alarmowy, a w kolejnych godzinach, aż do sobotniej nocy wzbierała coraz szybciej.
W końcu, w niedzielę, Wełtawa przedarła się przez zapory, większość z nich porwała i zalała ulice miasteczka, z którego wcześniej ewakuowano mieszkańców.
"Po przejściu wojny"
W miasteczku stało się więc to samo, co 11 lat temu, gdy w czasie największej powodzi w historii Czech stan klęski żywiołowej ogłoszono na ponad połowie terytorium kraju, w efekcie powodzi zginęło 17 osób, a ponad 220 tys. zostało ewakuowanych.
Wtedy miasteczko wyglądało jak "po przejściu wojny" - jak opisywali to jego mieszkańcy. Relacje z zalanego Krumlova pojawiały się w zachodnich mediach, m.in. w Wielkiej Brytanii, bo turyści z tego kraju odwiedzali i wciąż odwiedzają malowniczą miejscowość bardzo chętnie.
Autor: aolsz/mj