Dwa tygodnie po nieudanym puczu wojskowym w Turcji, 28 lipca, gmina Kemer zaprosiła obywateli na Noc Turecką. W typowo turystycznej miejscowości na wybrzeżu, jaką jest Kemer Noc Turecka kojarzy się z jednym. To noc tureckich tradycyjnych tańców, biesiady, lokalnej kuchni i pokaz wirujących derwiszy. Tym razem jest to Noc Demokracji. W całym kraju ludzie manifestują swoje poparcie dla demokracji i sprzeciw dla buntu, który pochłonął ok. 200 ofiar. Noc odbywa się w dyskotece znanej głównie z całonocnych imprez pełnych turystów. Tego wieczoru parkingi wokół Aury pękają w szwach. Samochody z całymi rodzinami próbują cudem znaleźć miejsce do parkowania. Flagi są wszędzie. Nieważne, czy ktoś przyjechał samochodem czy motorkiem. O ile w samochodzie flaga może być wywieszona na masce lub w tylnej szybie, o tyle w przypadku motoru sprawa nie jest już taka prosta. Ludzie wtykają flagi w otwory po lusterkach czy zaczepiają z tyłu do bagażnika. Gdzie tylko się da. Chodzi o to, żeby pokazać , że jest się za demokracją. Wejście do dyskoteki usiane jest biało czerwonymi balonami i obstawione kordonem policji. Na wejściu obsługa rozdaje koszulki z flagą Turcji. W pierwszej kolejności czas na popularne piosenki i koncert na żywo. Turcy uwielbiają tańczyć i kiedy tylko rozlegają się dźwięki tradycyjnych tańców wielu panów ma problem z zachowaniem powagi sytuacji i nie poderwaniem się do tańca. Teraz czas na przemówienie. Przemówienie porywające tłum. Nie ma to nic wspólnego z manifestacjami, które oglądaliśmy przez dwa tygodnie na centralnym placu miasta. Padają mocne słowa. Nie będzie zgody na terror. Nie będzie zgody na atak na Republikę. Nie będziemy milczeć. Jeśli będzie taka potrzeba wyjdziemy na ulice by bronić kraju. Nie ma zgody na to , żeby wojsko strzelało do swoich obywateli. Pamiętamy, o tych co zginęli 15 lipca. I nigdy nie zapomnimy tego, co zrobili dla naszego kraju. Chcemy wolności i demokracji. Oczyścimy kraj z buntowników. Na koniec słowa Atatürka, Ojca Turków i pierwszego prezydenta Republiki Tureckiej: " Jakże jestem dumny,z tego, że jestem Turkiem!". Fajerwerki tryskają w powietrze a tłum szaleje. Nad głowami morze tureckich flag i podobizna Atatürka spoglądającego na wszystkich z telebimu marsowym spojrzeniem. Na twarzach radość i entuzjazm. Ludzie przyszli całymi rodzinami. Matki, dzieci i starsi. Lwia część przyjechała z okolicznych trudno dostępnych górskich wiosek specjalnymi autobusami podstawionymi przez gminę. Przywieźli ze sobą flagi, podobizny Atatürka i często małe instrumenty np. tamburyn. Kobiety i dzieci , co sił, wspinają się na barierki i tańczą radośnie na stołach. Niezależnie od tego kto inspirował pucz i jakie były motywacje polityczne Turcy po raz kolejny manifestują swoją miłość do ojczyzny. Przyszli, bo kochają swój kraj i chcą to pokazać. Kiedy poruszam temat kary śmierci ludzie początkowo nie chcą odpowiadać. Pytam, jak możliwe jest to, że kraj , który opowiada się za wartościami europejskimi i aspiruje do wejścia do Unii Europejskiej od wielu lat nagle masowo bierze udział w demonstracjach mających na celu ponowne wprowadzenie kary śmierci. Isik, pracujący na co dzień w turystyce odpowiada: „Jeśli chodzi o mnie , to nie ma problemu-ja zawsze mogę się obronić. Ale jeśli Ci ludzie zaczynają strzelać na ulicy do mojej rodziny, wtedy zasługują na karę śmierci. Oczywiście nie dla tych 60 tyś zatrzymanych. Nie, dla wszystkich nie. Tylko dla tych , którzy zaplanowali pucz. Nie muszę tego widzieć. Ale chcę usłyszeć , że ponieśli śmierć.”

- Dodaj materiał
mail kontakt24@tvn.pl
telefon 22 324 24 24
nr sms/mms 516 4444 24