Lekarz, który pojechał na wizytę do pacjentki w Wąbrzeźnie (woj. kujawsko-pomorskie), mając ponad trzy promile alkoholu w organizmie, był wcześniej skazywany w procesach karnych co najmniej dziewięć razy. 61-letni mężczyzna usłyszał w poniedziałek zarzut bezpośredniego narażenia na utratę życia lub zdrowia. Policję zawiadomili bliscy chorej, którzy poczuli od medyka woń alkoholu. 94-latka zmarła w poniedziałek w szpitalu. Pierwszą informację o sprawie otrzymaliśmy na Kontakt 24.
"61-letni lekarz był w ostatnich latach skazywany w procesach karnych co najmniej dziewięć razy. Trzy razy za jazdę po pijanemu, ale do tego katalogu przestępstw zalicza się także między innymi fałszowanie recept albo przyjmowanie pacjentów w czasie, kiedy odebrano mu tymczasowo uprawnienia lekarskie" - poinformował we wtorek Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24.
Jak dodał, mężczyzna został zatrudniony trzy miesiące temu w pogotowiu ratunkowym w Wąbrzeźnie. "Dyrektor placówki przekonywał, że przyjmując lekarza do pracy, nie ma on możliwości weryfikowania przeszłości kryminalnej tej osoby. Mimo że lekarz jest osobą zaufania publicznego, nie ciąży na nim obowiązek wykazania niekaralności, jak to jest np. w przypadku taksówkarzy lub prawników" - tłumaczył reporter.
Powołano komisję
Reporter poinformował także, że szpital powołał specjalną komisję, która sprawdzi, czy ratownicy medyczni, dyspozytorka i doktor, który przekazywał dyżur koledze, nie zaniedbali swoich obowiązków i nie zbagatelizowali złego stanu lekarza.
Zabezpieczono monitoring, przesłuchiwane są osoby, wszystko po to, by wyciągnąć konsekwencje wobec innych pracowników, którzy dopuścili do tej sytuacji. "W skład komisji wchodzą również osoby spoza szpitala w Wąbrzeźnie" - powiedział na antenie TVN24, Tomasz Ławrynowicz, dyrektor placówki.
Jak relacjonował w poniedziałek reporter TVN24, ratownicy medyczni, którzy razem z pijanym lekarzem pojechali na wizytę do pacjentki, twierdzą, że nie zorientowali się, iż doktor jest pijany. Powiedzieli, że w postępowaniu lekarza nie zauważyli nic niepokojącego. Również dyspozytorka pogotowia oświadczyła, że nie wiedziała, w jakim stanie jest lekarz (jak stwierdziła, siedział on w innym pomieszczeniu).
Usłyszał zarzut
"61-lekarz pogotowia, który pijany pojechał na wizytę domową, usłyszał zarzut bezpośredniego narażenia na utratę życia lub zdrowia pacjentki. Grozi mu za to do 5 lat więzienia. Dziś po południu mężczyzna był przesłuchiwany w prokuraturze w Wąbrzeźnie" - relacjonował w poniedziałek Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN24.
Jak powiedział Kazimierz Warnel z prokuratury w Wąbrzeźnie, wobec mężczyzny zastosowano środki zapobiegawcze w postaci zawieszenia prawa wykonywania zawodu oraz poręczenie majątkowe w wysokości 5 tys zł.
Miał trzy promile
Pierwszą informację o pijanym lekarzu, który w niedzielę przyjechał do chorej 94-latki, otrzymaliśmy na Kontakt 24. Wiadomość tę potwierdził nam sierż. Michał Głębocki, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wąbrzeźnie.
"Około godziny 8 rano 61-letni lekarz przyjechał karetką na wezwanie. Osoby, które były na miejscu, wyczuły od mężczyzny woń alkoholu. Jego zachowanie wskazywało, że mógł spożywać alkohol. Powiadomiły policję. Ich przypuszczenia okazały się prawdą. Mężczyzna w wydychanym powietrzu miał ponad 3 promile alkoholu. Został zatrzymany" - mówił sierż. Głębocki. Jak dodał, pozostali pracownicy pogotowia, w tym kierowca, byli trzeźwi.
"Zataczał się, nie umiał wejść po schodach"
Z relacji kobiet opiekujących się starszą panią, które wezwały do niej karetkę wynika, że nie dało się zauważyć tego, iż mężczyzna nie jest pijany. "Ja się cała trzęsłam, gdy zobaczyłam, jak on wysiada z tej karetki. On się już zataczał, on po schodach nie umiał wejść do tego bloku" - opisywała w rozmowie z reporterem TVN24 jedna z kobiet.
Według drugiej, lekarz miał powiedzieć, że "pacjentka jest przecież umierająca i już dla niej ratunku nie ma, to już jest koniec, już jest po niej".
94-latka zmarła
"Jak wynika z ustaleń prokuratury, mężczyzna, który przybył na miejsce, aby ratować ciężko chorą 94-letnią kobietę, odmówił jej diagnozowania i leczenia, stwierdzając, że kobieta i tak umrze, a interwencja lekarska jest zbędna" - informował reporter TVN24.
"Kobietą zajęli się ratownicy medyczni, została ona przewieziona do szpitala w Grudziądzu. Przed ponad dobę lekarze walczyli o jej życie, ale dziś rano kobieta zmarła" - relacjonował w poniedziałek reporter TVN24.
"Bardzo możliwe, że również pozostali pracownicy pogotowia, którzy znajdowali się w karetce, usłyszą zarzuty, jeśli policja udowodni im, że mogli zorientować się, że lekarz był pijany" - mówił reporter.
Lekarz zwolniony
Jak poinformował w poniedziałkowej rozmowie z TVN24 Tomasz Ławrynowicz, prezes szpitala w Wąbrzeźnie, "współpraca z panem doktorem w naturalny sposób zostaje w natychmiastowy sposób zerwana".
"Kończymy współpracę z panem doktorem. Nie miałem jeszcze okazji z nim rozmawiać, ale jego wyjaśnienia niewiele wniosą do sprawy. Nie było wcześniej żadnych zgłoszeń dotyczących jego osoby" - mówił dzień wcześniej dyrektor.
Ławrynowicz dodał, że był to pierwszy wyjazd tego zespołu po porannej zmianie.
Autor: ak,aka/ja,tka