MATERIAŁ INTERNAUTY
Aktualizacja:

Malezja - kraj, który odmienił mój sposób podróżowania

Materiał wykorzystany w serwisie
Materiał wykorzystany w serwisie

Wykorzystany w serwisie

Zanim przybyłam do Malezji wiele czytałam o jej niezwykłej faunie i florze. Nie mogłam doczekać się spotkania z prawdziwą tropikalną dżunglą, rajskimi plażami, plantacjami herbaty i wszystkimi wspaniałymi stworzeniami, które znajdują tam schronienie. To czego doświadczyłam na miejscu, sprawiło, że zmieniłam sposób, w jaki myślałam o podróżowaniu.

 

 

 

 

 

 

Szykując się do wakacyjnego wyjazdu często tworzymy listę rzeczy lub miejsc, które koniecznie musimy zobaczyć podczas wyprawy. No bo jak można będąc w Kenii nie zobaczyć lwa, nie pogłaskać tygrysa w Tajlandii czy nie zrobić sobie zdjęcia z uroczą małpką na ramieniu na Bali? No właśnie można!

W dzisiejszych czasach podróżowanie stało się niezwykle popularną i ogólnie dostępna rozrywką. Nie trzeba być bogaczem, żeby zwiedzać świat i odkrywać uroki najdalszych zakątków globu. To zjawisko jednocześnie wspaniałe i bardzo niebezpieczne. Niebezpieczne głównie dla miejsc, do których jako turyści rościmy sobie prawo. Oczekujemy, że kraj, do którego jedziemy w dwa tygodnie zaoferuje nam wszystkie swoje bogactwa, ale nie tak łatwo zobaczyć wszystko w tak krótkim czasie. Wybieramy więc drogę na skróty, którą skuszeni wizją łatwego zarobku tubylcy, chętnie nam udostępniają. Jedziemy zatem do „sanktuarium słoni”, w których można zakosztować przejażdżki na tych majestatycznych zwierzętach, odwiedzamy park rozrywki, w którym dziki tygrys wydaje się łagodny jak baranek i można po powrocie pochwalić się fotką z dzikim kotem… STOP! Czy wiecie jak okrutną, pełną bólu i cierpienia drogę muszą przebyć te zwierzęta, żeby z dzikich bestii stać się potulnymi maskotkami? Czy wiecie jak długo są bite, głodzone, rażone prądem, smagane batem, by zabić w nich to co najpiękniejsze – dzikość i nieprzewidywalność?

Na całym świecie coraz głośniej słyszalny jest głos podróżników, którzy mówią dość tym niecnym praktykom. Powiecie może, że to przecież nie Wy męczycie i tresujecie te zwierzęta, że to przecież miejscowi fundują im to piekło na ziemi. Racja, ale robią to dla Was, a właściwie dla Waszych pieniędzy. Praktyki okrutnej tresury zwierząt są popularne szczególnie w Azji. Nic dziwnego, że żyjący czasem w skrajnej nędzy ludzie wpadają na pomysł, żeby w taki sposób zarabiać na życie. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie fakt, że miliony turystów przyjeżdżają tam co roku, by pochwalić się zdjęciami z takich właśnie miejsc, ten proceder nie miałby szansy trwać. Odpowiedzcie więc sobie na pytanie, czy dla „selfie” z tygrysem warto skazywać to wspaniałe zwierzę na życie w cierpieniu? To od nas zależy, jakie atrakcje będą dostępne dla turystów w różnych zakątkach świata. Jeśli my turyści, przestaniemy bywać w miejscach, gdzie dręczy się zwierzęta, będzie ich coraz mniej.

Moja dwutygodniowa podróż do Malezji obfitowała w spotkania z dzikimi stworzeniami, jakie zamieszkują ten kraj. I wiecie co? Nie ma najmniejszego porównania frajdy, jaką odczuwa się widząc dzikie zwierzęta na wolności, w stosunku do oglądania ich zamkniętych w klatkach czy odurzonych środkami nasennymi! Spotkaliśmy stadko małp przechadzających się w poszukiwaniu pożywienia z jednej strony wyspy na drugą, pływaliśmy z małymi rekinkami przy plaży żółwi na wyspie Perhentian, widziałam małpiatkę, przemierzającą nocą dżunglę. Gdy leżeliśmy na plaży, w zaroślach skradał się ogromny waran, który liczył ok. 1,5 metra długości! Wszystkie te zwierzęta były wolne, mogły robić to, na co miały ochotę, dlatego obserwowanie ich w naturalnych warunkach było takie niezwykłe. Odnosiliśmy się do tych stworzeń z ogromnym szacunkiem i respektem, nie chcąc im przeszkadzać w codziennych czynnościach, ale też mając świadomość, że mogą zrobić nam krzywdę, jeśli poczują się z naszej strony zagrożone. Nigdy wcześniej nie czułam takiej radości na widok małpy, a to dlatego, że nigdy wcześniej nie mogłam obserwować jej na wolności! Wspaniale było patrzeć jak z gracją przeskakują po najwyższych konarach drzew, jak opiekują się młodymi, jak wykonują ruchy i gesty, tak podobne do tych, jakie wykonują ludzie.

Z całego serca namawiam Was do takiego właśnie doświadczania uroków egzotycznych krajów. To nic, że zobaczycie mniej niż Wasi znajomi. Gwarantuję, że to oni będą Wam zazdrościć spotkania oko w oko z dzikim zwierzęciem na wolności, bo nic nie daje takiej frajdy i nic tak nie wzmaga szacunku do natury! Ja nigdy nie skorzystam z oferty miejsc, w których odbiera się zwierzętom ich godność i prawo do samodzielnego egzystowania. Mam nadzieję, że takich osób będzie coraz więcej. Warto!