Główny problem w braku motywacji do szczepień w Polsce widzę w tym, że zaszczepieni nie mają żadnych realnych (!) korzyści w funkcjonowaniu społecznym. Wszystkie obostrzenia i "zalecenia" znoszone i wprowadzane są w taki sposób, że nikt potem nie weryfikuje czy dana osoba jest zaszczepiona czy nie (nawet jeśli treść zaleceń takie zróżnicowanie wprowadza). Z kolei realne utrudnienia dalej dotyczą wszystkich. Czasem winna tego stanu rzeczy sa6... sami lekarze. Kolejny raz nie zostałem wpuszczony nawet do recepcji gabinetu lekarskiego na wizytę z partnerką, która jest w ciąży. Mimo że jestem podwójnie zaszczepiony i mam na to potwierdzenie recepcjonistki są nieprzejednane i do tego nieprzyjemne. Dzwoniłem w tej sprawie do krakowskiego Sanepidu i usłyszałem, że w tej kwestii decyduje każdy gabinet z osobna, nie Sanepid ani ministerstwo. Wniosek: sami lekarze demotywują do szczepień. Jestem pewien, że 90% przyszłych ojców zaszczepiłoby się choćby tylko dlatego, żeby móc towarzyszyć partnerów na wizytach lekarskich, gdyby wiedzieli, że taka zasada jest przestrzegana. Dziś obowiązuje tradycyjna polska zasada: widzimisię lekarza (jeden dobry pan wpuści, drugi niełaskawy nie).

- Dodaj materiał
mail kontakt24@tvn.pl
telefon 22 324 24 24
nr sms/mms 516 4444 24